lut 23 2005

1% szczęścia w życiu... kiedy będzie...


Komentarze: 4

"Tego chciałam
zalanych łzami nocy właśnie to dostałam
wciąż będę czekać na Twój znak choć nadaremnie
Bo między nami nie wydarzy się nic więcej.."

No właśnie ja chyba tego chciałam, tego żeby mnie odrzucił, a może nie?.. nie wiem..
To było by za piękne żeby było prawdziwe, gdy by mi.. nam się udało... jeszcze nie ten czas, jeszcze nie ta pora.. teraz próbuję być Jego koleżanką, hmm myślałam, że będzie mi ciężej, ale nie jest tak źle. Szukam jakiegoś zajęcia by nie myśleć za dużo, co chwilę coś robię by się tylko nie smucić, chociaż noce są cieżkie, najcięższe..

Dzień jakoś leci.. szkoła, porządek, obiad, basen, nauka, lecz gdy tylko przychodzi wieczór.. brak mi Go.. tak bardzo mi Go brakuje..  to dopiero jeden dzień, przez który się nie odzywam, postanowiliśmy zrobić sobie małą przerwę.. i dobrze. Muszę trochę przemyśleć, odpocząć.. i chyba jestem na dobrej drodze..

Drugą noc z rzędu nie mogę spać, tzn śpię.. i po chwili się budzę, a jak spię to śni mi się On.. Od dawna nie miałam snów, w kótrych On był głównym bohaterem.. a teraz coraz częściej się tak zdarza.. to chyba ta tęsknota.. ale może nie do końa..

Ta sytuacja, która teraz nastąpiła, chyba sprawiła, że stałam się silniejsza, a gdy tylko łzy mi się w oczach zbierają, mówie sobie, że dam radę, że kiedyś będę szczęśliwa, że muszę o to walczyć, muszę się wysilić trochę by było tak jak to sobie wymarzyłam i będzie kiedyś tak.. napewno.. musi być, bo ja tego pragnę z całego serca.. Jak nie On to inny... chyba, że potrąci mnie samochód..  ale to już inna bajka :P

Nie mówiłam jeszcze nikomu o tym, że zrobiliśmy sobie przerwe, że On dał mi złudną nadzieję i że nic narazie z tego nie będzie... nie chcę nikomu tego mówić, jestem troszkę na ten temat rozdrażniona. Jak tylko zaczynają się pytania, odrazu wychodzę, lub coś powiem pod nosem i milczę..  w tedy wiedzą, że nie mam ochoty o tym mówić, poza tym to moje sprawy!! Niech nikt się nie wchrzania do mojego życia... Udaję, że jest Ok.. ale może już nie udaję, może już jest Ok.. Tylko boję się, że jak zacznę z Nim ponownie rozmawiać, wszystko to wróci, a ja nie będę wiedziała co mam mówić, jak mam mówić, jak się zwracać do Niego... Bo nie chcę Go stracić totalnie, chcę by był moim kolegą... przyjacielem.. muszę się tylko przestawić, na taką sytuację, i zapomnieć o tym co mogło by być.. 

Naszczęście miałam te moje chore filmy, które przez Niego i przez wiele innych osób, były nie uzasadnione i myśleli, że nie potrzebnie wymyślam coś co może nie być prawdą. Że tylko przez te moje wizje bardziej się denerwuje.. ale teraz widać.. że te moje filmy, te myśli.. były mi potrzebne... ja znam siebie, znam Jego.. ja wiedziałam jak będzie.. po prostu trzeba czasem zaufać sobie.. teraz widać, że miałam rację. Gdy bym ich nie miała.. tych czarnych myśli, teraz bym o wiele bardziej cierpiała, ja po prostu znam swoje "szczęście" w życiu... ono jest przez pare dobrych minut.. i za chwilę pryska...  Może nigdy nie zaznam szczęścia.. ale muszę się o tym przekonać..

Spróbuję.. powalczę, .. postaram się... w końcu chodzi o moje życie, które z dnia na dzień nie podoba mi się coraz bardziej.. 

ambiwalencja : :
Książę
24 lutego 2005, 18:59
Takie przerwy wg mnie egzaminu nie zdają... Może w Waszym wypadku będzie inaczej. Tego Ci życzę. Pozdrawiam.
23 lutego 2005, 18:15
czy mogłbyś kiedyś napisać czemu zrobiliscie sobie przerwę? musisz się trzymać...postaraj sie spojrzec na to z jakies innej strony...(przepraszam za takie idiotyczne rady, ale ostatnio popadłam w taką euforię i optymizm wręcz,że uważam,że uśmeichac można się zawsze i bez wzgdledu na wszystko...)ja sprbóbowałabym sobie to jakoś wytłuamczyć...już poł roku udaje mi sie tłumaczyć sobie wszytsko tak,żeby się nie przejmować...tłumacze sobie,że nie można użalać sie nad sobą, płakac nad czymś co i tak już sie stało- bo to przeciez i tak nic nei zmieni...wiec po co sie dobijac?to jak masochizm...spróbuj tak sobie powiedziec- chyba ze wyda Ci sie idiotyczne...ale działa..naprawdę...ja w ten sposób, wreszcie po 1,5 zapomniałam o nim...nie.nie zapomniałam.ale pogodziłam się z myślą,że to jest nie mozliwe.ze te irysy nie rosną na Syberi.i nie wyrosną nigdy..to niemozliwe...on pozostanie marzen pomimo wszytskiego co było..co byc by niby mogło...widzisz...u mnie to tez b
23 lutego 2005, 17:14
Walcz!!!
23 lutego 2005, 13:14
nie chcę się /wchrzaniać/, ale takie przerwy/odpoczynki raczej się nie sprawdzają... Mimo wszystko powodzenia!

Dodaj komentarz