Archiwum luty 2005, strona 1


lut 24 2005 Dołek..
Komentarze: 7

Doszłam do wniosku, że nie potrafię żyć.. nie radzę sobie w życiu.. a może po prostu zabrakło mi sił...

Ja już nie chcę.. mam dość.. znów mam dość.. Dlaczego znowu ulokowałam źle uczucia.. powtarza się ta sama historia, wyleczyłam się z jednej miłości, nadeszła następna.. i każda nie odwzajemniona, każda nie szczęśliwa.. Ale ja nie potrafię tak cierpieć przez wieki!!
Chyba nadal udaję, że jest wszystko w porządku..  ale nie jest, nigdy nie było i nigdy nie będzie.. do tego łapie mnie jakieś chorubsko.. 

"I ponownie ten ciemny pokój, mały jak klatka, czarne ściany, które przytłaczają z czterech stron, nie ma gdzie uciec, nie ma wyjścia.. brak sił, brak tchu, kolejna depresja, kolejne załamanie. Myśli sobie, że jest jakąś wariatką, bo oni tak myślą o niej. Lecz ona wcale nie jest taka szalona, ona po prostu szuka ukojenia dla swej duszy, potrzebuje miłości.. (...) niestety, widzi jedynie śmierć.."

 

ambiwalencja : :
lut 23 2005 1% szczęścia w życiu... kiedy będzie...
Komentarze: 4

"Tego chciałam
zalanych łzami nocy właśnie to dostałam
wciąż będę czekać na Twój znak choć nadaremnie
Bo między nami nie wydarzy się nic więcej.."

No właśnie ja chyba tego chciałam, tego żeby mnie odrzucił, a może nie?.. nie wiem..
To było by za piękne żeby było prawdziwe, gdy by mi.. nam się udało... jeszcze nie ten czas, jeszcze nie ta pora.. teraz próbuję być Jego koleżanką, hmm myślałam, że będzie mi ciężej, ale nie jest tak źle. Szukam jakiegoś zajęcia by nie myśleć za dużo, co chwilę coś robię by się tylko nie smucić, chociaż noce są cieżkie, najcięższe..

Dzień jakoś leci.. szkoła, porządek, obiad, basen, nauka, lecz gdy tylko przychodzi wieczór.. brak mi Go.. tak bardzo mi Go brakuje..  to dopiero jeden dzień, przez który się nie odzywam, postanowiliśmy zrobić sobie małą przerwę.. i dobrze. Muszę trochę przemyśleć, odpocząć.. i chyba jestem na dobrej drodze..

Drugą noc z rzędu nie mogę spać, tzn śpię.. i po chwili się budzę, a jak spię to śni mi się On.. Od dawna nie miałam snów, w kótrych On był głównym bohaterem.. a teraz coraz częściej się tak zdarza.. to chyba ta tęsknota.. ale może nie do końa..

Ta sytuacja, która teraz nastąpiła, chyba sprawiła, że stałam się silniejsza, a gdy tylko łzy mi się w oczach zbierają, mówie sobie, że dam radę, że kiedyś będę szczęśliwa, że muszę o to walczyć, muszę się wysilić trochę by było tak jak to sobie wymarzyłam i będzie kiedyś tak.. napewno.. musi być, bo ja tego pragnę z całego serca.. Jak nie On to inny... chyba, że potrąci mnie samochód..  ale to już inna bajka :P

Nie mówiłam jeszcze nikomu o tym, że zrobiliśmy sobie przerwe, że On dał mi złudną nadzieję i że nic narazie z tego nie będzie... nie chcę nikomu tego mówić, jestem troszkę na ten temat rozdrażniona. Jak tylko zaczynają się pytania, odrazu wychodzę, lub coś powiem pod nosem i milczę..  w tedy wiedzą, że nie mam ochoty o tym mówić, poza tym to moje sprawy!! Niech nikt się nie wchrzania do mojego życia... Udaję, że jest Ok.. ale może już nie udaję, może już jest Ok.. Tylko boję się, że jak zacznę z Nim ponownie rozmawiać, wszystko to wróci, a ja nie będę wiedziała co mam mówić, jak mam mówić, jak się zwracać do Niego... Bo nie chcę Go stracić totalnie, chcę by był moim kolegą... przyjacielem.. muszę się tylko przestawić, na taką sytuację, i zapomnieć o tym co mogło by być.. 

Naszczęście miałam te moje chore filmy, które przez Niego i przez wiele innych osób, były nie uzasadnione i myśleli, że nie potrzebnie wymyślam coś co może nie być prawdą. Że tylko przez te moje wizje bardziej się denerwuje.. ale teraz widać.. że te moje filmy, te myśli.. były mi potrzebne... ja znam siebie, znam Jego.. ja wiedziałam jak będzie.. po prostu trzeba czasem zaufać sobie.. teraz widać, że miałam rację. Gdy bym ich nie miała.. tych czarnych myśli, teraz bym o wiele bardziej cierpiała, ja po prostu znam swoje "szczęście" w życiu... ono jest przez pare dobrych minut.. i za chwilę pryska...  Może nigdy nie zaznam szczęścia.. ale muszę się o tym przekonać..

Spróbuję.. powalczę, .. postaram się... w końcu chodzi o moje życie, które z dnia na dzień nie podoba mi się coraz bardziej.. 

ambiwalencja : :
lut 21 2005 Najgorszy koszmar się spełnił...:((
Komentarze: 4

Dałeś mi tylko złudną nadzieję :( nie powinieneś..

Nie wytrzymałam... choć wiedziełałam, że tak będzie .. ale nikt mnie nie słuchał.. nikt mi nie wierzył..

Teraz już wiem, że muszę ufać samej sobie.. 

Będę mieć przeczucie, to będę się go trzymać!! Zawsze jakaś nauka z danej lekcji jest.. a teraz się wiele nauczyłam.. Dziekuję :*:*:*:*..  i mam nadzieję, że do .. pogadania.. ale dopiero jak przyjdzie na to pora :(

ambiwalencja : :
lut 20 2005 Step by step...
Komentarze: 4

Zapaliłam kacidełko "Night queen" lubię ten zapach.. jakoś mnie uspakaja... włączyłam muzykę.. i się relaksuję.

Sporo się dzieje w ostatnim czasie..  wyjawienie prawdy, wysłanie zdjęcia, chaos w uczuciach.. odejście mojego pieska, opuszczenie się w nauce przez nie możność skupienia się na niej.. wiele rzeczy mam do zrobienia, których i tak nie robię.. ale zacznę.. napewno! Teraz.. nie wiem, czy będzie lżej, czy będzie ciężej.. ale kolejny krok za mną.. a raczej za nami.

Na początku tygodnia planowaliśmy spotkanie w sobotę, lecz plany jakoś były zmieniane..  pojawiały się różne problemy. Ja szłam jak zawsze do tego samego klubu w Gdyni, On hmm.. On miał jechać do Sopotu.. lecz jednak pojawił się tam gdzie ja byłam. .

Zobaczyłam Go, Panika.. "ja chcę stąd iść"... przemknęłam się na parkiet z dziewczynami i tańcząc obserwowałam, myślałam, że mnie nie rozpozna, rozglądał się po całym klubie, myśle sobie "hmm no to nadszedł koniec". Po chwili dostaje sms'a.. "Hej bejbe moje najdroższe, Mam nadzieję, że zaraz zejdziesz z tego parkietu i pogadamy sobie.."  no i tak się zaczęło... ja się bałam podejść.. On podszedł pierwszy.. i wyszliśmy. Na początku nerwy jak nie wiem co.. "Boże, co ja tu robie!" ale wbrew moim lękom było całkiem sympatycznie.. później się rozluźniłam ale nie do końca.. chociaż już było wszystko OK.. bardzo mi się podobało.. tym bardziej, że byłam trzeźwa.. :P Mam nadzieję, że niedługo znów się spotkamy i pobędziemy troszkę sam na sam.. bo niestety w klubie nie było takiego większego komfortu... Ważne, że już mamy to za sobą.. wychodzi na to, że moje obawy nie były  potrzebne.. ale może jednak były.. w końcu wszystko po coś się zdarza! Będzie jak ma być... wierzę, że będzie dobrze.. jak nie?.. ehh nie myślę o tym... narazie czuję się szczęśliwa, wreszcie od dłuższego czasu mogę poczuć to uczucie szczęścia.. spowodowane dużą ulgą..  i widokiem z bliska tych Jego cudownych oczu.. :) miodzio :) .. :P

ambiwalencja : :
lut 17 2005 Nadzieja..
Komentarze: 7

Ciężki tydzień :( jakoś nic mi nie wychodzi, do tego moje myśli znów są w rozsypce.

Ostatnio On troche mnie denewruje, a raczej nie troche lecz ostatnio dość mocno się wkurzyłam.  Spotkanie znów przekładane.. ale tak jak On to mówi, widocznie coś lub ktoś czuwa tam u góry nad nami i nie pozwala nam na spotkanie, może było by za szybko.. 

Dzisiaj pewne wydarzenia chyba utwierdziły mnie w tej myśli, lecz zamiast bardziej się starać, żeby na czas być w miare ok, to ja sobie odpuszczam. Cały czas glupio wmawiam sobie, że nie jestem dla Niego, bo chyba nie jestem, ale po coś w końcu się poznaliśmy, jakiś cel w tym jest. Ja już mam dość cierpień.. :( Chciałabym żeby już wszystko było ułożone, ale daleka droga do tego, i to tylko moja wina.. wiem.. a ja nie mogę mu kazać tyle czekać na siebie.. i znów te głupie myśli mi schodzą do głowy, że lepiej by było gdy by wtedy kiedy powiedziałam mu prawdę.. by mnie odrzucił.. Chociaż pewnie wtedy bym się nie wzięła za siebie.. może to chodzi o to żebym spełniła swoje jedno marzenie.. które poprowadzi do spełnienia kolejnego marzenia.. i następnego.. aż w końcu będę szczęśliwa.. A chciałabym zaznać tego szczęscia razem z Nim..  bo pomimo wszystko.. pomimo tego, że jest tyle problemów, pomimo tego, że moje uczucia chwieją się od czasu do czasu, pomimo tego, że On nie jest czasem taki jaki chciałabym aby był.. to i tak Kocham Go... jeszcze nie przestałam.. i mam nadzieję, że nie przestanę.. bo chcę Go kochać.. bo miłość do Niego napędza mnie do realizacji swojego planu, bo miłość do Niego napędza mnie do życia.. i do wielkiej chęci bycia z Nim.. Mam nadzieję, że to się niebawem spełni.. ale to niebawem może troche potrwać.. w końcu na wszystko przyjdzie pora.. czas.. i miejsce... Jeszcze się doczekam tej szczęśliwej miłości.. Być może z Nim :)

ambiwalencja : :