Archiwum 26 marca 2005


mar 26 2005 Telefony..
Komentarze: 2

Nie jestem normalna.. o nie!

Nie radzę sobie ze sobą...

Od początku roku straciłam tak wiele.. a chciałam tak wiele zyskać...

Straciłam ukochanego pieska..
Straciłam wiarę w siebie..
Straciłam tyle czasu na marne wpatrywanie się w monitor, siedzenie bezczynne na kanapie..
Straciłam, ...zapomniałam wszystkiego czego do tej pory się nauczyłam..
Straciłam troszkę na wadze.. (ale to się nie liczy.. zawsze będzie mało:( )
Straciłam miłość ukochanego..
A przede wszystkim...
Straciłam Jego..

Chwile ucieszenia jakieś tam się pojawiały... ale później zaćmiewane były z podwójną mocą tych złych chwil ..

Zadzwoniłam do Niego ok 4 w nocy... często tak do Niego dzwonie.. rozmowa miała wyglądać całkiem inaczej.. lecz powiedział coś, co bardzo mnie zmartwiło.. może nie zmartwiło.. ale posmutniałam, choć nie chciał tego.. Ale powiedział pod wpływem chwili.. zaczęłam myśleć, cisza w słuchawce, tylko Jego oddech do mnie dochodził, nic nie mówiłam.. co jakiś czas tylko pare słów wydusiłam z siebie.. rozkleiłam się, wpadłam w totalnego dołka przy Nim, płakałam .. pocieszał mnie, Tak ładnie mówił "Kochanie moje, będzie dobrze.." "Skarbku.." a ja tylko użalałam się nad sobą.."jestem głupia, jestem beznadzijna, nie chce mi się żyć..." bo nie potrafię.. bez Niego tak..

Przecież On mnie już nie chce.. nie powinnam z Nim rozmawiać.. choć mówi, że to uwielbia.. może nie chce mnie ranić? Mówię mu, że już nie będę dzwonić... On się ze mnie śmieje "A wytrzymasz?" nie wiem czy wytrzymam, ale muszę.. "To ja będę dzwonić do Ciebie".. i jak tu zapomnieć o Nim?... Jak sam mi nie pozwala... jak sam chce ze mną rozmawiać.. a ja się oprzeć mu nie mogę. Ja: "To ja nie będę odbierać". On: "to zadzwonie na domowy i poprosze moje Słoneczko do telefonu" no pewnie.. Już widzę jak by zadzwonił na domowy... wątpię w to.. naprawdę wątpie!

On: "Dlaczego tyle wydajesz?"
Ja: "Ile?"
On: "no własnie tyle, dzwoń do mnie, ale nie musimy tak długo rozmawiać"
Ja: "nie potrafię z Tobą krótko rozmawiać, ... kiedyś więcej rozmawialiśmy"
On: "Tak ale w tedy były darmowe weekendy a teraz wydajesz, marnujesz pieniądze"
Ja: "Nie marnuje.. (...) ..ale jak nie chcesz... to już nie będę dzwonić"
On: "Ja chcę żebyś dzwoniła, uwielbiam z Tobą rozmawiać, ale tracisz tylko pieniądze... bo przecież..."
Ja: "No powiedz to"
On: "no narazie i tak nic nie będzie.. kiedyś to było inaczej.. a teraz .."
Ja: "Wiem kochanie.. ale ja ... chyba potrzebuje tych rozmów"
On: "To jak potrzebujesz to dzwoń ile chcesz.. co dziennie nawet.. po pare godzin"
Ja: "No.. ... już i tak nie będę dzownić..."

Bo nie powinnam...

Wysłałam mu smsa jeszcze po wszystkim.. bo niestety karta się skończyła, On oddzwonił powiedzieć jedynie dobranoc.. a ja chciałam mu jeszcze tyle powiedzieć, ale niestety.. napisałam tylko to co wcześniej mu powtarzałam.."Już nie chciałam Ci tracić pieniążków, przepraszam Cię kochanie moje, ale właśnie w takich chwilach najbardziej Cię potrzebuję, a telefonicznie się nie da tak. Już i tak nie będę dzwonić do Ciebie o ile wytrzymam bo to i tak nie ma sensu nasza znajomość w sumie też nie ma sensu, nic nie ma sensu.. Szkoda że ja Cie tak bardzo kocham bo to też nie ma sensu. Ja jestem bez sensu.. powatrzam się? ja już nie mam sił i nie powinnam Ci tego pisać. Dobranoc :*:*" Prawda, że ten sms był bez sensu??

Dzisiaj wysłałam mu życzonka wielkanocne.. które też jakoś mi nie wyszły za bardzo.. jestem w dołku..Tak mi jakoś źle, choroba mnie dobija, powstrzymuję się od łez.. zaraz mam wychodzić, nie chcę żeby ktoś mnie widział z rozmazanym makijażem.. Rozpisałam się... potrzebowałam tego.. ale jeszcze nie wszystko wyrzuciłam z siebie..

Chcę Go kochać, kocham Go.. a nie powinnam.. jak zapomnieć? nie potrafię.. jestem bezsilna...



 

ambiwalencja : :