Archiwum luty 2005, strona 3


lut 09 2005 Ambiwalencja
Komentarze: 7

Ambiwalencja.. to choroba.. zaburzenia uczuć, coś się jednocześnie może podobać i nie podobać.. mieszane uczucia.. to tak w skrócie.. i powiem tylko jedno.. JESTEM CHORA!

Nawet nie wiem od czego zacząć, a może wcale nie powinnam zaczynać, bo za jakiś czas napiszę całkiem coś odwrtonego, innego..? Można by było pomyśleć, że ta dziewczyna coś kręci, ale to nie tak.. ja po prostu już nie wiem czasem co mam czuć, a co czuję.. i jest mi z tym cholernie źle i ciężko. Ja chcę tylko troche miłości.. dać i poczuć... nie chcę być sama :( nie wiem czy potrafię tak jeszcze..

 

ambiwalencja : :
lut 07 2005 Nadzieja zawsze pozostaje..
Komentarze: 5

Dał mi ostatnią szansę.. jeszcze mu na mnie zależy?  hmm nabroiłam, ja chyba tylko umiem broić.. Diablica.. tak mnie nazywa, w końcu chyba uwierzyłam, że aniołkiem nigdy nie będę... może kiedyś? może troszkę się uspokoję.. no ale to się zobaczy.

Zawiodłam Go kolejny raz.. ale to już ostatni.. już nie mam zamiaru Go zawodzić, nawet jeśli nic między nami nie będzie to nie mam zamiaru zawodzić kolegi, czy może już w tedy przyjaciela..

Choć czuję, że coś ze mnie ulatuję, to mam nadzieję, że jednak to co już uleciało wróci, i będzie wszystko dobrze, może powinnam wreszcie zacząć myśleć pozytywnie, a nie tylko pesymizmem rzucać na lewo i prawo. Zawsze byłam realistką, widocznie od realizmu jest tylko mały kroczek w strone pesymizmu i ja ten kroczek zrobiłam lecz nie jestem z tego zadowolona, nie chcę widzieć wszystkiego w czarnych barwach. Spróbuję patrzeć znów na świat jak kiedyś, przez ten czas kiedy było między nami bardzo dobrze, teraz mam wrażenie że zawodzi się na mnie, że mój charakter mu się zaczyna nie podobać, że za dużo sobie pozwalam.. ale to nie tak..

Ja jestem młoda i głupia, popełniam błędy, na których się uczę.. i nie mam zamiaru popełniać ich znowu.. muszę doświadczyć wielu rzeczy zanim będę konkretnie stąpać po świecie.. Ale On chyba do końca tego nie pojmuje.. nie rozumie.. ja w sumie też już się gubie.. wiem tylko, że chcę z Nim być, chcę by moje marzenia się spełniły.. jeśli się mu nie spodobam, niby mówi się trudno ale wiem, że będę cierpieć.. bo Go bardzo Kocham.. czuję że On jest moją połówką.. i mam nadzieję, że się nie myle..

ambiwalencja : :
lut 06 2005 Jestem katem swojego i Jego losu :(
Komentarze: 8

Dlaczego nie wierzę w to, że mogę być szczęśliwa?

Raczej powinnam się zapytać, dlaczego jestem taka głupia, że odbieram sobie szanse na szczęście.. ?? 

Miało być całkiem inaczej, już byłam nastawiona na spotkanie z Nim, nie wyszło niestety.. ale za to stało się całkiem odwrotnie jak miało być.  Straciłam Go..? Straciłam moją jedyną prawdziwą miłość? Chociaż marze by dał mi jeszcze jedną szansę, w końcu do trzech razy sztuka.. ale o czym ja mówię.. przecież ja nie zasługuję, nie jestem warta Jego, za bardzo cierpi przeze mnie. Chcę tylko zapomnieć jak najszybciej o tym, co się wydarzyło, czuję do siebie wstręt, czuję że jestem po prostu.. zykłym śmieciem..  widocznie taka moja rola w życiu..

Już byłam tak blisko szczęścia, tylko jeden mały krok.. a teraz znów cała droga przede mną, a raczej... ślepa uliczka..

Przepraszam Kochanie moje.. tak bardzo Cię przepraszam.. :(  Nie wiem co mi się stało, ale to się nigdy nie powtórzy, przyrzekam Tobie     .. tak bardzo chciałabym cofnąć czas.. :(

 

ambiwalencja : :
lut 03 2005 ??
Komentarze: 7

Dlaczego nie wierzę w to, że mogę być szczęśliwa?

ambiwalencja : :
lut 02 2005 Chaos
Komentarze: 5

Znów czuję się jakoś tak .. nawet nie wiem jak..  brak mi słów, nie potrafię się wypowiedzieć, wysłowić, nie potrafię sklepić normalnego zdania, zawsze jakieś zająknięcie się pojawia i nie znam tego przyczyny.. 

Najgorsze jest to, że chcę się uczyć, chcę się przygotowywać do matury i na bierzące lekcję, by jakoś skończyć tą szkołę, by w ogóle ją skończyć, ale nie mam sił, nie wiem od czego zacząć, nie wiem jak się do tego zabrać. Za tłoczno jest w mojej głowie, za dużo się ostatnio dzieje, nie wiem na czym się skupić, nie mogę zapomnieć o ostatnich przykrych wydarzeniach, a jak już mi się uda, to myślę o Nim, o tym co planujemy, i znów czuję lęk, i znów wątpliwości, a może wycofać się? Ale czy jest sens przedłużać to?.. już nie mam sił przedłużać.. choć boję się, że za szybko się to dzieje i stracę Go. Patrzę co dziennie w lustro, i coraz bardziej się nienawidzę, chociaż są jakieś tam efekty to i tak mdli mnie na swój widok..  hmm znów przesadzam?? Chyba sama powoduję w swojej głowie tą niechęć do siebie, ale po prostu hmm... no chciałabym żeby On nie wstydził się mnie, tak jak ja się siebie wstydzę, może znów czarno widzę to wszystko ale to przez ten lęk.. coś nie mogę się go pozbyć.. to silniejsze ode mnie ..

"Nigdy nie myślę o przyszłości, Nadchodzi ona wystarczająco szybko" 
                                               Albert Einstein

Może też powinnam przestać myśleć o przyszłości i żyć teraźniejszością póki jest w miare dobrze..?

ambiwalencja : :