I zaczął się znowu czas monotonni, a z dnia na dzień, nie wiem, co się ze mną dzieje. Bo czuję się jakoś pewniejsza siebie. Może zmądrzałam, może zaczęłam troszkę inaczej patrzeć na świat, na ludzi, może przestaję się już bać. A może to dzięki niemu tak zaczęłam troszkę inaczej postrzegać to, co się dzieje wokół mnie.
Codziennie występuje u mnie w głowie taka mgiełka zwątpienia, czy jeszcze mu chociaż troszkę na mnie zależy. Chyba po tym jak wyznałam mu prawdę, a On wybaczył.. no nie powiem, zmieniło się, ja się zmieniłam. Naszczęście On utwierdza mnie w przekonaniu, że obojętna mu nie jestem:)
Teraz On chce poznać tą prawdziwą mnie, taką, jaką jestem na prawdę. Powiedział, że chciałby mnie zaakceptować taką, jaką jestem, ale nie mogę mu na to pozwolić, bo ja sama siebie takiej nie akceptuje. Mój plan idzie w dobrym kierunku, udaję mi się oprzeć pokusie, a to wszystko dzięki niemu. Bo jak tylko sobie pomyślę, że może być tak pięknie kiedyś, tak jak sobie to wymarzyliśmy, to chcę jak najszybciej skończyć to, co sobie postanowiłam. Tylko szkoda, że tak się nie da. Trzeba krok po kroku pokonywać kolejne przeszkody, tyle przede mną, ale pierwszy raz jestem tak pewna tego, co robię, co chcę zrobić, że się tym razem nie wycofam, a tym bardziej nie złamię!
On jest taki kochany. Wiem, że podobają mu się ładne dziewczyny, z ładnymi figurkami, buzią.. Ja chcę mu to dać.. Chciałabym być taką, jaką sobie wymarzył, lub, chociaż w malutkim stopniu przypominać mu dziewczynę ze snu.. Za to On, On próbuje zmienić swoje upodobania, co do wyglądu dziewczyny, już nie chce mieć takich wymagań, specjalnie dla mnie obniżyłby poprzeczkę.. Ale ja nie chcę.. Ja chcę spróbować być taka, jaką On by chciał abym była. Niestety na to potrzeba czasu, i dopóki nie zrealizuje swojego planu nie spotkam się z Nim. Chociaż sama już nie wytrzymuje. Wiem, że kiedyś się z Nim spotkam, już to jest uzgodnione i wiadome, ale dopiero w tedy, gdy będę gotowa.