A jednak nie było tak pięknie jak mogło być, bo Go słyszałam zaledwie 9 minut. Ale nie narzekam, bo, pomimo że Go mało słyszałam, to długo z Nim rozmawiałam, na gg. Poczułam się jak za dawnych czasów, na samym początku naszej znajomości, jak rozmawialiśmy do 5 nad ranem, i tylko sen był naszą przeszkodą w rozmowie, bo gdy by nie poczucie zmęczenia, dalej byśmy rozmawiali.
Wczoraj się trochę rozkleiłam, nie wiem, co mnie naszło, chyba wreszcie zrozumiałam, że straciłam Go. Straciłam to, co było dawniej, straciłam Jego uczucie do mnie, teraz muszę zapracować na to żeby Go odzyskać. Łzy leciały jak groszki, nie wiedziałam, jakie klawisze przyciskam, wszystko za mgłą.. I tylko mokre policzki od łez. Po rozmowie na gg i przez telefon położyłam się. Napisałam jeszcze sms'a do Niego.. Musiałam.. Zaczęłam czytać sms’y, które kiedyś od Niego dostałam. Początek sms'a - milooosio, dalej czytam..:) Cudownie.. Lecz sama końcówka.. "Kocham Cię Madziu" tak strasznie mieszane uczucia, tak miło, a jednak tak smutno, że już tego nie słyszę, i znowu dół, i znowu łzy, aż teraz mi lecą jeszcze.. Chyba za dużo o tym myślę.. Ale ja się tak strasznie boję, że Go już stracę, że już mnie nie pokocha, że znowu będę sama..
Tak bardzo mi brakuję tych dwóch słówek, chociaż On jest i tak bardzo kochany, bo i tak pięknie pisze do mnie.. Ale te słówka.. Te dwa słówka.. Ja chciałabym mu to powtarzać cały czas, tyle razy, się powstrzymywałam by już mu tego nie pisać.. Bo wiem, że On mi tego nie odpisze.. Ale to wychodzi tak ze środka..
Kocham, kocham, kocham, kocham, kocham, kocham, kocham, kocham, kocham, kocham Cię kochanie moje.. Kocham Cię tak bardzo.. Najmocniej.. Teraz mogę Ci mówić, że jesteś jedyny, że tylko Ty się liczysz, teraz mogę być sobą.. Do końca..
Wczoraj wracałam do mojej przeszłości. Myślałam sporo o chłopaku, w którym byłam zakochana 6 lat bez wzajemności. Wczoraj sobie uświadomiłam, że to chyba jednak nie była prawdziwa miłość, albo ja po prostu się zmieniłam. Może była prawdziwa, ale nie tak mocna. Jak przypominam sobie, jak co wieczór myślałam i marzyłam by kiedyś być z G. i pamiętam jak wymuszałam łzy, wymuszałam je? Tak wymuszałam.. Teraz wiem.. Nie chciały płynąć, ja sama chciałam żeby płynęły. Chyba byłam za młoda, za mało wiedziałam o uczuciach.
A teraz.. Teraz jak myślę o Nim, i wkręcam sobie, że to nie ma sensu, że On i tak mój nie będzie, i że i tak już Go straciłam, że mi nie zaufa, to łez nie muszę wymuszać, sama nie wiem, kiedy zaczynają lecieć, wczoraj nawet się nie spostrzegłam, kiedy zaczęłam płakać, po prostu łzy same poleciały..
Tak dobrze mi się z Nim rozmawia, tak bardzo bym chciała być z Nim, tak bardzo Go Kocham.. Staram się dalej.. Dla Ciebie Kochanie:*