Komentarze: 5
Kolejny niedzielny dzień.. zaczął się smutno..
Nie chciałam wstawać..
Nie z takimi myślami w głowie..
jest mi totalnie źle..
boję się jutra..
boję się tego co mnie czeka na dniach...
Kolejny niedzielny dzień.. zaczął się smutno..
Nie chciałam wstawać..
Nie z takimi myślami w głowie..
jest mi totalnie źle..
boję się jutra..
boję się tego co mnie czeka na dniach...
Powinno być już dobrze, a nie jest...
Chcica??.. oj chyba tak i to duża..
nie na Tego, lecz na tego drugiego..
Za tym pierwszym..
Tęsknię...
Jestem ciekawa co słychać u Niego..
Dawno z Nim nie rozmawiałam..
A jaki jest ten drugi.. ?? M.
Teraz...
Będę jeszcze podwójnie tęsknić.. bo Tomek wyjeżdża do Angli już w środę..
Jedyna osoba, z którą mogłam sobie normalnie pogadać na gg :(
Ania pewnie też wyjedzie do Angli... choć jeszcze się waha... ale wyjedzie.. wiem to.
I chociaż ostatnie dni spędziłam super.. bo dużo się działo.. to i tak nie czuję się spełniona..
Jedynie podtrzymują mnie na duchu niektóre słowa..
takie małe słówka.. a jednak znaczące wiele..
Kurde nom!!!
Jestem zła na siebie.. na Niego.. na wszystko :(
Dzisiaj było Jana.. siedziałam sobie ze znajomymi na plaży popijając piwko i patrzę.. obok nas przechodziło dwóch chłopaków i jedna dziewczyna.. przyglądam się bardziej.. jeden z nich wydawał mi się znajomy..
No tak.. od razu go poznałam.. To był Marek.. chłopak, którego w ogóle nie znam ale fajnie się kiedyś z nim tańczyło.. W Bulaju - w tym klubie, w którym kiedyś bywałam bardzo często.
Pamiętam ten wieczór.. było pełno ludzi, nawet w szatni nie było już miejsca na kurtki żeby zostawić.. ale, że znaliśmy Dj'a to pozwolił nam u siebie zostawić to, co nam było zbędne..
Tańczyłyśmy sobie w kilka dziewczyn.. pamiętam.. każda po ćwiartce - trochę nam porobiło.. i byli tam też oni.. - chłopacy, którzy tańczyli sobie koło nas.. jeden zarywał do Ani.. drugi coś tam tworzył sam.. a trzeci chwycił mnie mocno za biodra i przyciągnął do siebie..
Jezu.. jak ja lubię takich konkretnych facetów.. tańczyłam z nim dość długo.. prawie godzinę.. gorąco mi było.. pot się ze mnie lał.. tak samo z niego.. do tego ten tłok wokoło. Nie powiem procenty porobiły swoje i na trochę więcej mu pozwoliłam.. ale ja dłużna jemu też nie byłam..
To był bardzo namiętny taniec.. tym bardziej, że jego ręce krążyły po całym moim ciele.. a w dolnych okolicach to najbardziej.. a moje.. hmm.. no też tam gdzieś grzeszyły na jego ciałku:P...
Podobało mi się bardzo.. bo facet wiedział co robi.. czego chciał.. uwielbiam takich mężczyn..
Przedstawił się.. chciał wyjść na zewnątrz.. pogadać.. powiedziałam "NIE".. nie wiem dlaczego.. nie byłam na coś takiego gotowa..
Skończyłam z nim tańczyć.. poszłam odetchnąć.. po jakimś czasie.. gdy znów tańczyłam.. podszedł i poprosił mnie o numer telefonu.. Odmówiłam.. DLACZEGO???
Bo ja jestem fair!! W tedy dla mnie ON był najważniejszy - Irek.. tak ma na imię ten co o Nim zapominam. W tedy tylko On dla mnie się liczył.. w końcu kochałam Go.. nie mogłam popełnić żadnego błędu.. chociaż.. chcąc być dalej fair opowiedziałam o Marku Irkowi jak wróciłam z tej imprezy...
Padły nieprzyjemne słowa... dla mnie nieprzyjemne..
On: "W końcu kochasz mnie.. dlaczego mu pozwoliłaś.. dlaczego? i to tak daleko się posuneliście.."
Było mi przykro.. nie chciałam żeby tak się czuł..
Ale Marek spodobał mi się bardzo..
Kolejna impreza w Bulaju.. w tedy pierwsze zetknięcie oko w oko z Irkiem.. ale także był Marek w tedy.. Tańczyłam.. Ja dwie koleżanki.. i Irek.. a Marek się przysuwał do mnie co raz bardziej i co raz bliżej..
Widziałam minę Irka już, jaką kierował w stronę Marka.. więc spławiłam go żeby Irek się nie gniewał.. ani żeby nie było później jakiejś gadki..
Teraz żałuję, że nie dałam Markowi swojego numeru.. może by mi się spodobał z charakteru.. może poznałabym go bliżej i było by całkiem miło..
Myślę dość często o nim, a dzisiaj jak widziałam go na plaży.. a On na mnie co chwila zerkał.. (a ja na Niego) to już w ogóle nie mogę sobie tego darować, że jednak nie dałam mu tego numeru.. Tym bardziej, że Irek potraktował mnie tak jak potraktował:/
Chciałabym poznać Marka bliżej.. bo On na mnie zwrócił uwagę.. tak sam z siebie.. nie przeszkadzało mu jak wyglądam.. a może nawet lubi takie dziewczyny.. a naprawdę jest mało takich facetów, którzy patrzą na taką jak ja. a tym bardziej chcą z taką jak ja tańczyć.. dotykać.. itd..
Naprawdę żałuję... :(
Jedna ćma zamknięta w szafie.. druga gdzieś lata po pokoju.. hmm.. chyba lato mnie nawiedza.. :/
Stał się cud.. a mianowicie to, że czasu którego zawsze miałam w nadmiarze teraz mam trochę mniej...
Muszę..
- odwiedzić babcię
- iść do lekarza zrobić badania (chodzi o papiery na studia:/)
- jechać na UG po podanie (choć Gdańska to ja w ogóle nie znam)
- jechać do szkoły policealnej również po podanie..
Mało się wydaje ale musze to załatwić w dwa dni.. :/
We wtorek wyniki z matury.. hmm..
Rozmawiałam z mamą.. ucieszyła się, że mój tok myślenia o dalszej edukacji jest taki jaki jej dzisiaj przedstawiłam..
Narazie się nie przejmuję czy zdam, czy nie zdam.. chyba nerwy dopiero przyjdą w dzień przed całą tą szopką w mojej szkole..
A ja ostatnio się coś rozbrykałam..
nie chcę myśleć za dużo o Nim.. o swoich problemach.. o przyszłości..
dlatego uciekam..
uciekam jak najdalej, żeby tylko nie myśleć..
Jak tylko się nadarza okazja imprezy.. wyjścia.. obojętnie gdzie.. ja jestem pierwsza..
Ja: jutro jadę do Gdyni (centrum) wieczorem..
Mama: a to jakaś nowość??:> (chyba się już przyzwyczaiła :D)
po chwili..
Mama: No córcia posiedź i pogadaj tu ze mną chwilę bo zapomniałam już jak wyglądasz :D
po dłużeszej chwili
Mama: Jak ciocia Terenia Cię dzisiaj zobaczyła to powiedziała, że schudłaś..
Ja: ale ja nie schudłam ostatnio
Mama: no ja mówię, że ostatnio nie schudłaś.. ale ciocia powiedziała, że wyglądałaś tak chudniej.. schudzialej czy jakoś tak :D
Ja: schudzialej :> LOL.. (% robią swoje) :P:P
Naprawdę nie chciałam jechać..
Piekło mnie jak nie wiem co.. bluzka i biustonosz się ocierały o czerwone jak burak ramiona i dekold, że aż stękałam przy każdym wykonywanym ruchu..
Przeżyłam..
- 40 minut tańczenia na imprezie w Galaxy (18), na którą głównie się wybierałyśmy..
- 30 minut męczenia się z otworzeniem butelki piwa (gdyż JA mądra zapomniałam, że tym razem nie wzięłam otwieracza, który zwykle noszę przy sobie:D)
- 90 minut siedzenia i patrzenia się na ludzi, którzy tańczyli w Copacabanie.. a ja jak jakaś sierota pojekiwałam z bólu siedząc na krześle z boku, ponieważ piasek z plaży dostał mi się za ubranie i uwierał tak, że czułam się jak by ktoś mnie żyletkami po skórze ciachał :
- 60 minut martwienia się i szukania Ani na plaży i molo, która gdzieś z poznanym dopiero facetem zniknęła :/..
- wejście do pociągu, który jechał w stronę Gdańska (a nie Gdyni - czyli mojego domu)
- 90 minut czekania na kolejny pociąg w odpowiednią już stronę na peronie w SOPOCIE - WYŚCIGI! (nigdy więcej tego peronu!)
- no i szczęśliwe 5 minut czekania na autobus.. który wreszcie dowiózł nas do domu o godzinie 6 rano :/
Ale było całkiem ok! nie narzekam :